Newslettery warte Twojego czasu
🧐

Dlaczego wierzę w newslettery?

Pracując nad katalogiem pytałem znajomych o to, z jakich newsletterów korzystają. Kilkakrotnie usłyszałem - to nie dla mnie, jestem na to za stary / za młoda. Rozumiem - czerpią wiedzę z innym miejsc, innych kanałów. Ku memu zaskoczeniu pojawiły się nawet i RSSy jako dostarczyciele nowych treści.
Jestem przekonany, że newslettery mogą nieść ogromną wartość zarówno dla czytelników jak i ich twórców. Co prawda brakuje dobrych narzędzi i strategi, aby mądrze i efektywnie z tego narzędzia korzystać, ale... przy odpowiednich założeniach i regularności, mogą być doskonałym źródłem wiedzy o świecie i o tym, co nas interesuje.
Co więcej, jest to także okazja dla mnie, aby podpowiedzieć jak można lepiej z newsletterów korzystać.

Dlaczego warto czytać newslettery

Moim zdaniem, newslettery mogą być rozwiązaniem na bolączkę współczesnego świata, czyli nadmiar treści, w szczególności nadmiar treści marnej jakości. Na każdym kroku jesteśmy zalewani fake newsami, clickbaitami, albo - delikatnie rzecz ujmując - treścią niskiej kaloryczności. Nie wiem jak często zwracamy na to uwagę, ale co do zasady, to nie są rzeczy warte naszego czasu (tylko nie zawsze umiemy nasz czas właściwie wycenić).
 

Dlaczego warto pisać newslettery

Bo pozwalają na zbudowanie wartościowej relacji z odbiorcą, a tacy odbiorcy są najwierniejszymi kibicami i - potencjalnie - najlepszymi klientami naszych produktów / usług (jeśli zdecydujemy się kiedyś takie wprowadzić).
Bo pozwalają na zbudowanie relacji niezależnej od algorytmów serwisów społecznościowych.
Bo pozwalają na wyrażenie się bez ograniczeń co do formy, ilości znaków - pozwalają tworzyć na własnych zasadach.
Bo chciany newsletter, to najlepsze zaproszenie do zapoznania się z przygotowaną treścią - nie musimy zakładać że ktoś odwiedzi nasz blog

Warto robić porządki w newsletterach

Próbuję znaleźć złoty środek dotyczący liczby newsletterów, na które jestem zapisany, aby być z nimi "na bieżąco". Prawdę powiedziawszy, korci mnie, żeby zupełnie arbitralnie określić tę liczbę na 7. To jest absolutnie "dziki strzał", ale to chyba ta liczba newsletterów, która nie przytłacza, a równocześnie pozwala być z całą dostarczoną treścią "na bieżąco".
Jeśli chodzi o częstotliwość, dla mnie najwygodniejsza i najłatwiejsza do ogarnięcia jest raz w tygodniu. Codzienne newslettery przytłaczają mnie. Niestety.
Myślę też, że dobrze jest pilnować wszystkich treści na które jesteśmy zapisani i rozsądnie z nich korzystać, pamiętająć
 

Jaki widzę problem z newsletterami?

Widzę trzy.
Po pierwsze, marketerzy potrafią wszystkiego nadużyć, ocierając się swoimi wiadomościami o spam, jakby zakładali że mają tylko jedną szasnę na "zmonetyzowanie odbiorcy", więc ślą tych wiadomości ponad miarę, szukając najprostszego sposobu żeby zamęczyć odbiorcę. I zamiast dostarczać wartość, upierają się ze wszystkim zależy na rabatach i rabacikach - inna rzecz, łatwiej wysłać kupon na 5% niż wypracować styl i jakość komunikacji.
Po drugie, nie umiemy jeszcze za bardzo w newslettery. Nie mamy narzędzi, przez co mieszają się nam w skrzynkach z całą resztą korespondencji, potrafią nas przytłoczyć, nie mamy nawyku czytania i porządkowania ich regularnie, przez co stają się mniej efektywne.
Po trzecie... nie ma zbyt wielu miejsc które promują wartościowe newslettery. I właśnie dlatego z pomocą przychodzi tworzony przeze mnie katalog newsletterów.
badge